#Hashtag Remigiusz Mróz
Dzięki akcji organizowanej na Instagramie przez Wydawnictwo Czwarta Strona udało mi się dołączyć do ciekawej akcji promującej najnowszą książkę Mroza. Ciekawej, bo zgłaszając się do niej nie mieliśmy pojęcia o jaką pozycję, o jakiego autora chodzi. Nie wiedzieliśmy o fakcie zakwalifikowania się do niej, dopóki nie dotarła do nas paczuszka z piękną fioletową, zdobną w ornamenty czaszką. W przesyłce wypełnionej papierowym „makaronikiem” była tylko ta niewielka czaszka, zakopana gdzieś na dnie, i kartka z informacją:
Jesteś pierwszą z wielu….
#apsyda
Dopiero kilka dni później dotarła ta „właściwa” przesyłka z książką, i wówczas wyszło na jaw, że to Hashtag. Byłam jej niezmiernie ciekawa, bo – wiem, szok&niedowierzanie – to moje pierwsze spotkanie z twórczością Remigiusza Mroza. Spytacie pewnie, gdzie ja się uchowałam? No cóż, jakoś tak wyszło 😉 Szczerze powiedziawszy, po przeczytaniu rozmaitych opinii o jego książkach, poruszaniu ich ilości, zachwytach wymieszanych z olbrzymią krytyką: jakoś wciąż odkładałam w czasie sięgnięcie po jego książki. Które zresztą od miesięcy czekają na półce.
Czy po moich obawach moje spotkanie z #Hashtagiem okazało się udane?
Jak jeden #hashtag może zmienić życie…
Na wstępie Tesa, główna bohaterka książki Hashtag wydaje się nam zwykłą introwertyczką, której lęk przed światem wzmagany jest przez jej otyłość i wstyd, który temu towarzyszy. Jednak jej życie zmienia jeden sms z informacją, że w pobliskim paczkomacie oczekuje na nią przesyłka. Przesyłka, której ona ani jej mąż na pewno nie zamówili. Tesa wychodziła z domu sporadycznie, wręcz w stanie najwyższej konieczności, więc każde zakupy internetowe dostarczane były wprost pod jej drzwi. Z pozoru niewinnej zawartości paczki towarzyszy karteczka z dziwnym słowem zapisanym w formie hashtagu, nic więc dziwnego, że wiedziona ciekawością Tesa zaczyna przeszukiwać internet. Wkrótce, po powrocie ze służbowego wyjazdu, do jej poszukiwań dołącza jej mąż, Igor.
Zwykła „przypadkowa” przesyłka okazuje się początkiem krętego labiryntu intrygi. Układanki zaplanowanej tak skrupulatnie, że tylko szaleniec by się na nią odważył. I nawet, kiedy zbliżamy się do ostatnich stron, pewni, że już wszytko wiemy: opowieść znów staje na głowie, i zostawia nas z rozdziawionymi ustami oraz poczuciem niedosytu. Tym większego, że autor w posłowiu zapowiada, że jeszcze się z Tesą spotkamy.
Hashtag – moje wrażenia
Historia początkowo może wydawać się zwykłym thrillerem, lecz z każdym rozdziałem pojawia się tu coraz więcej motywów psychologicznych. Oprócz naprzemiennej narracji autor funduje nam podróże w przeszłość, co niektórym może wydawać się nadmiarem środków stylistycznych. Wbrew pozorom sprawdza się to świetnie, i wcale nie utrudnia czytania. A przede wszystkim wprowadza w nasze myśli jeszcze większy mętlik, kiedy docieramy do ostatniej strony. Co z całej opowieści, w którą nas wciągnięto, jest „prawdą” a co fikcją? Które wydarzenia z życia Tesy rzeczywiście miały miejsce, a które są tylko czyimiś urojeniami lub fantazją?
Mróz po mistrzowsku poprowadził opowieść o Tesie. Mimo – a raczej dzięki temu – iż historia nie ma konkretnego zakończenia, to zostawia nas z myślami szalejącymi w głowie. Zmusza do myślenia, rozważania różnych możliwości. To nie jest książka, o której zapomnisz po przeczytaniu ostatniej strony i odłożeniu na półkę. Chyba najlepszym podsumowaniem moich emocji, które buzowały we mnie wraz z ostatnimi słowami Hashtagu, będzie wstawienie tu zdania, jakie wówczas padło z moich ust: „O kur**! To było….” – i tu zabrakło mi słów.
Jeśli zachęciła Was moja recenzja, to książkę możecie kupić np. TUTAJ