Czuję potrzebę ciągłego rozwoju. – wywiad z Agatą Suchocką

 

Agata Suchocka – człowiek o stu twarzach

Jak to często bywa – na Agatę Suchocką trafiłam w sieci przypadkiem. W sumie dzięki naszej Pati, która jakiś czas temu napisała recenzję książki „Woła mnie ciemność”. Wówczas pierwszy raz usłyszałam o niej, a że opis książki mnie zaintrygował – nie byłabym sobą, gdybym nie poszukała  informacji na temat autorki. Jakimś zrządzeniem losu coraz częściej zdarzało mi się spotkać p. Agatę na różnych facebookowych grupach. I wpadałam w coraz większy zachwyt! Agata Suchocka to nie tylko pisarka. Nie dość, że zajmuje się tłumaczeniami książek swoich kolegów po fachu, to znajduje jeszcze czas na malowanie, gra i śpiewa, i robi masę innych rzeczy. Pewnie pomyślicie sobie, że ktoś, kto łapie przysłowiowe dwie (żeby!) sroki za ogon: robi to po łebkach, bez lepszych efektów. I tu się mylicie! Jeżeli chcecie zapoznać się z jej pozapisarską twórczością, to koniecznie odwiedźcie jej fanpage lub Instagram.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Agata Suchocka (@agatasuchockawriter)

 


Aggi: Większość czytelników kojarzy Panią za sprawą powieści “Woła mnie ciemność”, lecz swoją miłością do muzyki również często się Pani dzieli ze światem na fanpage. Jednocześnie bardzo dużo Pani rysuje/maluje. Czy gdyby stanęła Pani przed wyborem tej jednej, jedynej z tych twórczych dziedzin, to jaka zapadłaby decyzja? Co by przeważyło szalę?

Agata Suchocka: Zadaję sobie to pytanie od ćwierćwiecza! Pierwszą gitarę kupiłam za kieszonkowe mając lat 12. Gdy tylko opanowałam kilka akordów, zaczęłam komponować i pisać teksty do piosenek, zaraz potem wiersze; byłam zafascynowana poezję śpiewaną i Leśmianem. Skrzypce odkryłam późno, bo w wieku lat 15. W liceum bardzo dużo rysowałam, szczególnie fascynowały mnie manga i anime, nieco później zaczęłam portretować. Udzielałam się w kilku zespołach, od rockowych, po różne grupy eksperymentalne, w końcu skład bluesowy. I wszystkie te pasje tlą się we mnie nieustannie od wczesnej młodości. Nie potrafię wybrać. Bardzo jednak chciałabym utrzymywać się z pisania, gdyż jedynie na tym polu osiągnęłam poziom, który uważam za zadowalający. Co nie znaczy, że przestałam pracować nad stylem. Czuję potrzebę ciągłego rozwoju.

Więcej tytułów spod Pani pióra zostało wydanych za granicą, w języku angielskim, niż w naszym kraju. Wynika to bardziej z łatwości samego wydawania poza Polską, czy raczej ze specyfiki społeczeństwa i odmiennych gustów czytelniczych?

A.S.: To ciekawe, prawda? Publikowanie za granicą wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się to wydawać. Może ujmę to inaczej: zarówno u nas, jak i za granicą wydać może każdy i wszystko. Wybić się z konkretnym tytułem nie jest już tak łatwo, wymaga to czasu, zaangażowania i nakładów finansowych. Do tego rynek anglojęzyczny jest o wiele większy od naszego. Wydaje mi się, że problem leży w świadomości, albo raczej – nieświadomości – czytelników. Czy możecie wskazać mi polską autorkę powieści grozy, która byłaby w mainstreamie? Której książki stałyby na półkach z bestsellerami? Ciężko, prawda? Horror, groza i fantastyka to u nas wciąż domena dużych chłopców, a jeśli czytamy takie powieści napisane przez kobiety, to są to głównie autorki zagraniczne. Wielokrotnie spotkałam się ze zdziwieniem czytelników: „Czy to naprawdę napisała polska autorka?” W Polsce panie piszą głównie powieści obyczajowe i kryminały. Oczywiście generalizuję, ale taki przekaz dociera do większości czytelników, którzy po książki po prostu chodzą do księgarń i nie należą do niezliczonych grup czytelniczych. A tutaj wkraczam ja, cała na biało, zbryzgana krwią, z powieścią, która przesycona jest symboliczną przemocą, eleganckim erotyzmem i – o zgrozo! – zawiera wątek romansowy określany jako M/M. I czytelnicy, blogerzy, recenzenci nie bardzo wiedzą, jak do takiej książki podejść, ponieważ najprawdopodobniej nie spotkali się jeszcze z takim pisaniem po polsku. Mam nadzieję, że każdy kolejny tom będzie przekonywał do mojej twórczości coraz liczniejsze rzesze czytelników. Że wyzbędziemy się kompleksów i powiemy głośno, iż rodzime autorki potrafią pisać powieści grozy na światowym poziomie i że łatka „polskiej Anne Rice” nie będzie jedynie łatką, a z dumą noszonym orderem.

mapa

Na okładce “Woła mnie ciemność” widnieje ostrzeżenie – KSIĄŻKA ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA NIEPEŁNOLETNICH ORAZ TAKIE, KTÓRE MOGĄ URAZIĆ DOROSŁYCH. Śmiem przypuszczać, że w związku z tematyką książki otrzymała Pani niejedną wiadomość od oburzonych lub zachwyconych czytelników. Które z nich najbardziej zapadły Pani w pamięć?

A.S.: Ale jaką tematyką? Przecież to jest powieść o miłości silniejszej niż czas i śmierć! Cóż może być w tym takiego obraźliwego? A tak serio: praktyka umieszczania takich ostrzeżeń pochodzi z Zachodu. Tamtejsi czytelnicy są naprawdę przewrażliwieni jeśli chodzi o niektóre tematy, takie jak seks wśród małoletnich, gwałt czy rasizm. Książki podejrzane o przemycanie obraźliwych treści bez ostrzeżenia mogą nawet zostać wycofane ze sprzedaży. Mimo tego, że moja powieść napisana jest bardzo eleganckim językiem, nie zawiera wulgaryzmów i anatomizmów, to jednak ukazuje postaci w bardzo intymnych sytuacjach. Nie chciałam, aby trafiała w ręce czytelników małoletnich, bo nie dla nich jest przeznaczona. A po umieszczeniu takiego ostrzeżenia mam pewność, że nikt nie będzie mógł mi zarzucić, że poczuł się niektórymi scenami zniesmaczony czy urażony. Przecież ostrzegałam, prawda? I rzeczywiście tylko kilka osób przyznało się, że nie było w stanie powieści doczytać. Przypominam więc co chwilę, że to tylko konwencja, bajka dla dorosłych, bo w literaturze fantasy można pozwolić sobie chyba na trochę więcej. Nie trzeba wszystkiego filtrować przez kanon zasad, którymi kierujemy się w życiu codziennym. To też kwestia dobrego wychowania. Niestety, póki co chyba tylko ja użyłam takiego ostrzeżenia, choć śmiało można by je nakleić na wiele innych książek. Tak modną ostatnio literaturę porno, bo ciężko to, co tam jest nawypisywane, nazwać erotyzmem, promuje się bez skrępowania.

Jeśli miałaby Pani wybrać na swojego życiowego partnera którąś ze stworzonych przez siebie postaci, to kto by nim został? A może jakaś inna literacka postać wygrałaby ten “konkurs”?

A.S.: Moje postaci to „wysublimowani perwersi”! Nie sądzę, by którykolwiek z nich nadawał się na życiowego partnera… Co zresztą widać po ich perypetiach. Podejrzewam, że mogłabym dogadać się z Lotharem, o ile oczywiście pozwoliłby mi dojść do głosu przed zamordowaniem mnie. W co szczerze wątpię… Może Armagnac byłby nieco bezpieczniejszą alternatywą…?

Blogosfera, jak również inne SM, jak choćby Facebook czy Instagram to obecnie nieodłączna już część działalności każdego twórcy. Co w nich najbardziej Panią cieszy i pomaga w pracy, a co najbardziej denerwuje? Dlaczego?

A.S.: Bardzo cieszy mnie, gdy czytelnicy i blogerzy pozytywnie reagują na zamieszczane przeze mnie treści, czy to literackie, czy to artystyczne. Każda propozycja udzielenia wywiadu czy pokazania się na konwencie lub spotkaniu autorskim to moje małe święto. Przeszkadza mi to, że internet szybko się nudzi i zapomina, że trzeba nieustannie się wdzięczyć i robić wokół siebie hałas, żeby nie spłynąć w jakieś jego mroczne czeluści. Bardzo nie lubię też sytuacji, w których osoba autora zaczyna przyćmiewać jego dzieło. Tekst powinien być na tyle dobry, by obronić się sam, nawet opakowany w szary papier. Niestety, jakość tekstu jest w dzisiejszych czasach rzeczą trzecio-, a nawet siódmorzędną… No i byłoby idealnie, gdyby chociaż co drugi pozytywny komentarz czy „lajk” przekładał się na sprzedany egzemplarz książki.

Przyjęło się mówić o “klasyce” literatury, autorach, których wstyd nie lubić, nie znać. Którego z tych popularnych autorów wyrzuciłaby Pani z takiej listy? Który by tam trafił na jego miejsce? Czym sobie na to zasłużyli?

A.S.: Nigdy nie lubiłam Gombrowicza, ale chyba po prostu jako nastolatka niewiele rozumiałam z jego twórczości. Pewnie teraz inaczej podeszłabym do wszystkich tych „gęb” i „pup”. Zraziłam się jednakże na tyle, że odwlekam ponowną konfrontację. Dodałabym do kanonu powieści autora z Kraju Kwitnącej Wiśni, a jest nim Haruki Murakami. To pisarz, który o niczym potrafi pisać tak, że pęka serce, łzy leją się strumieniem i odczuwa się w sercu jakiś irracjonalny niepokój. Chciałbym kiedyś nauczyć się japońskiego i móc czytać go w oryginale, ponieważ na pewno tracimy mnóstwo w przekładzie. W japońskim zapis to już połowa treści.

książki

Pakujemy się na wyprawę na bezludną wyspę i możemy wziąć ze sobą tylko jedną książkę – do zabrania jakiego tytułu nas Pani zachęci?

A.S.: „Krzyk w niebiosa” Anne Rice. To przepiękna powieść historyczna, bez wątków fantastycznych, ukazująca czarną kartę historii muzyki, a mianowicie środowisko śpiewaków-kastratów. W tej książce cierpienie przeplata się z pasją do muzyki i to właśnie ta powieść nauczyła mnie, jak się „pisze” muzykę. W tej książce jest wszystko: miłość, pasja, żądza i tajemnica, a wszystko unurzane w kanałach barokowej Wenecji! Czytałam tę książkę kilkakrotnie, zarówno w oryginale, jak i w przekładzie i uważam ją za największe dzieło Anne Rice, hołdem dla którego jest też częściowo „Woła mnie ciemność.”

 

W imieniu całej ekipy NTB – serdecznie dziękuję p. Agacie za poświęcony czas!

 

Pozdrawiam,
Agnieszka Sajdak

 

 

 

 

A książki autorki możecie kupić np. tutaj:

Bestsellery i nowości do 35% taniej!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Małgorzata
Małgorzata
6 lat temu

Osobiście od samego początku wierzę w sukces Agaty Suchockiej.Jest niepowtarzalną pisarką, którą swoim stylem zaskarbiła sobie moją duszę.Osoby, które pozwolą sobie sięgnąć po jej twórczość,nie zawiodą się.Inteligencja oraz ogromna wiedza Pisarki to cechy,które bardzo rzadko można spotkać w literaturze.Pozdrawiam.

Kate
6 lat temu

Przyznam się, ze aż do tego wywiadu autorka była mi nieznana. Czas nadrobić zaległości 🙂

Maria
Maria
6 lat temu

Bardzo ciekawy wywiad, interesujące pytania i wyczerpujące odpowiedzi. Jestem zaintrygowana książka „Woła mnie ciemność”, bo wcześniej o niej nie slyszalam

aggi


Książkoholiczka od urodzenia, z głową pełna pomysłów i słomianym zapałem w pakiecie ;) Ale czytanie i pisanie to moje największe pasje, którym jestem wierna od zawsze - i mam nadzieję, że się to nigdy nie zmieni! Co czytam? Wszystko! Od ckliwych romansideł, poprzez obyczajówki i krwawe kryminały, na książkach psychologicznych, fantastyce i horrorach kończąc. Bardzo lubię tematykę kosmetyczną, ale również wszelkiego rodzaju DIY i urządzanie wnętrz: kocham zamęt związany ze zmianami w domu, i zawsze znajdę coś do poprawy :D
3
0
Would love your thoughts, please comment.x