Śledztwo ostatniej szansy
„Morderstwo”, „klimatyczny kryminał” – czy kogoś dziwi, ze takie określenia padające w zapowiedzi książki „Śledztwo ostatniej szansy” skusiły mnie, by dorwać się do książki tuż po jej premierze? Jeśli bywacie tu czasem, to pewnie wiecie, że obok tak opisanego tytułu nie mogłam przejść obojętnie! Czy było warto?
- Autor: Grzegorz Kalinowski
- Tytuł: Śledztwo ostatniej szansy
- Gatunek: kryminał
- Wydawnictwo: Muza
- Liczba stron: 448
Śledztwo ostatniej szansy: kilka słów o fabule
Polska powoli podnosi się z kolan – po latach zaborów, po bolszewickiej zawierusze lat dwudziestych. Nasi inżynierowie i naukowcy w końcu tworzą dla własnego kraju. Wciąż raczkująca awiacja praktycznie od samego początku stała się obiektem zainteresowania wojska. Zwłaszcza po tym, gdy zaprezentowała swoje możliwości podczas I WŚ. Jednak wielu ludziom nie był na rękę fakt, że Polska, nie dość, że znów niepodległa, to stara się rozwijać.
Komisarz Kornel Strasburger jeszcze niedawno był cenionym policjantem. Dopiero co awansował, i w nagrodę za swoją pracę otrzymał służbowe mieszkanie, będące szczytem marzeń niejednego z jego kolegów. Tymczasem krótka, acz dość szalona i burzliwa znajomość z dziewczyną z wyższych sfer, Olą i jej wyjazd do Francji powodują, że Kornel zaczyna się staczać. Tęsknota za dziewczyną, a zarazem uświadomienie sobie, jak bardzo przez nią się zmienił sprawiają, że komisarz coraz częściej nie tylko kończy, ale i zaczyna dzień od kieliszka, dwóch, pięciu… Równocześnie zaczynają krążyć plotki, że jego wydział zostanie rozwiązany, co wcale nie poprawia jego kondycji.
Tytułowe śledztwo ostatniej szansy dotyczy dziwnych wypadków, jakie zaczęły się zdecydowanie za często wydarzać w polskim lotnictwie. Czemu ostatniej szansy? Bo od jego przebiegu zależy przyszłość nie tylko lotnictwa, ale również i wydziału i samego Strasburgera.
Śledztwo ostatniej szansy – moje wrażenia
Książka wciąga nas (z wielkim hukiem 😉 )od pierwszych stron. O komisarzu Strasburgerze można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest płaską i nudną postacią. Mimo jego słabostek – a może raczej dzięki nim – pokochałam go od samego początku. Z jednej strony rozrywkowy i zabawny facet, z drugiej: oddany służbie, kolegom i przyjacielowi z przeszłości. Nie miałam okazji czytać pierwszej części przygód komisarza, ale autor zadbał o to, by czytelnik nie odczuł braku znajomości tomu pierwszego.
Czytałam wiele książek, których akcja została osadzona w czasach historycznych. Tu co prawda to „zaledwie” niecały wiek, jednak doskonale wiecie, że język, obyczajowość społeczeństwa zmienia się zdecydowanie szybciej. Niejednokrotnie odczuwałam w tego rodzaju książkach zgrzyty, gdy słownictwo użyte w tekście zupełnie nie pasowało do epoki: albo bywało zbyt współczesne, albo przeciwnie: przesadzone do granic możliwości. Tu Grzegorz Kalinowski idealnie wyważył język, jakim przemawiają do nas bohaterowie powieści. Czytając pierwsze zdania od razu czujemy się tak, jakbyśmy cofnęli się w czasie o te kilkadziesiąt lat. Jest realistycznie, klimatycznie.
Jednak książka Śledztwo ostatniej szansy to nie tylko „zwykły” kryminał. Autor zadbał o wiele, z pozoru drobnych, detali, dzięki którym wsiąkamy w okres międzywojenny i dowiadujemy się wielu ciekawostek, nie tylko historycznych, lecz również o życiu zwykłych ludzi w tamtych czasach.
Jako niekwestionowana maniaczka DŁUGICH serii kryminalnych – liczę, że to nie będzie moje ostatnie spotkanie z Strasburgerem. Oczywiście w międzyczasie nie omieszkam w te pędy nadrobić tomu pierwszego, czyli Pogromcy grzeszników!
Książkę w dobrej cenie kupicie TUTAJ
Zerknę na to, ale najpierw uporam się z zaplanowanymi pozycjami 😀