Mały Książe (animacja, 2015) – recenzja filmu

Kto nie słyszał o książce Mały Książe ręka w górę!


Tak jak myślałam: ani jednej ręki. Nie bez powodu historia ta trafiła na listę najpopularniejszych książek ubiegłego wieku. Nawet jeśli jej nie czytałeś, to nie sposób o niej nie wiedzieć. Ja zakochałam się w niej w czasach gimnazjum. Jednak kiedy wróciłam do niej po latach już nie podzieliłam ówczesnego zachwytu (recenzja: KLIK). Kilka lat temu powstała animacja bazująca na opowieści o Małym Księciu i niedawno udało mi się ją obejrzeć. Czy przypadła mi do gustu bardziej niż oryginał?

mały książe film

Czy można stworzyć biznesplan dzieciństwa?

Korpo-mama jest wręcz podręcznikowym okazem swojego gatunku. W głowie jej tylko kariera, obowiązki i w taki sposób próbuje wychowywać swoją córkę. Dziewczynka nie ma normalnego dzieciństwa, całe jej życie odbywa się według (biznes)planu matki, który ma zapewnić jej świetlaną przyszłość. Chcąc – w swoim mniemaniu – zapewnić córce najlepsze życie matka staje na głowie, aby dziewczynka dostała się do prestiżowej szkoły. Niestety jej bezmyślne trzymanie się ustalonych reguł i schematów sprawia, że mała odpada podczas zewnętrznej rekrutacji. Jedynym „ratunkiem” jest przeprowadzka na prestiżowe osiedle, którego teren podlega pod Akademię marzeń (marzeń korpo-mamy oczywiście!). Mimo wakacji – matka przygotowuje dla córki pełny plan dnia, w którym nie ma miejsca na NIC poza nauką i czynnościami fizjologicznymi. Dziewczynka skrupulatnie się go trzyma, odhaczając po kolei następne pozycje, a wszystko z zegarkiem w ręku…

Spytacie, co ma z tym wspólnego Mały Książe?

Otóż najbliższym sąsiadem naszych bohaterek okazuje się zwariowany staruszek. Pozostawiana samotnie w domu dziewczynka szybko nawiązuje nic porozumienia ze specyficznym, choć uroczym i sympatycznym „dziadkiem”. Pomiędzy wspólnymi zabawami i wygłupami, które są dla dziewczynki zupełną nowością (bo jak to, jest w życiu coś poza nauką i pracą?!) mężczyzna snuje opowieść. Opowieść o tym, jak dawno temu lądował awaryjnie na Saharze, i poznał tam małego blondynka. Tak, staruszek z animacji jest pilotem, którego rankiem po pierwszej nocy spędzonej na pustyni obudził Mały Książe, pojawiając się znikąd i prosząc o narysowanie baranka.  

mały książe 2

Moje wrażenia?

Animacja Mały Książe  okazała się dla mnie zdecydowanie lepszym wyborem niż powrót po latach do książki. Wielkie brawa dla reżysera, że nie bał się unowocześnić tego tytułu! Choć pomiędzy współczesną opowieścią zawarta jest oryginalna część historii, to jej swego rodzaju dokończenie doskonale z nią współgra. Co prawda szperając w sieci natrafiłam na parę opinii, że „dopisany” fragment, kiedy Mały Książe żyje w teraźniejszości i spotyka się z dziewczynką jest zbędny i przesadzony. Jednak w moim odbiorze stanowi, zwłaszcza dla młodego widza, wielki wykrzyknik pt. „Nie warto iść tą drogą!”.

Pokazanie tego, jak żyje Mały Książe na korpo-planecie stanowi też doskonałe zespolenie historii z przed lat ze współczesnością. Bo animacja w teraźniejszym wątku porusza też bardzo ważny temat: ambicje rodziców, często niespełnione marzenia, które przenoszą oni na swoje dzieci. Bez patrzenia na to, czy dziecko tego chce, czy jest wystarczająco zdolne – wręcz siłą pchają je do celu, którego im samym nie udało się osiągnąć. Lub przeciwnie: by dziecko stało się ich „godnym następca”. 

Być może w retrospekcjach faktycznie jest trochę za mało Róży, W końcu w oryginale jej relacja z Małym Księciem stanowiła dość ważny aspekt. Nie zapominajmy jednak, że Mały książe jest animacją na motywach a nie ekranizacją. Choć sama książka jest cieniutka, to żeby zmieścić w filmie dwie opowieści trzeba było dokonać redukcji niektórych motywów. Motyw Róży jest oczywiście ważny, lecz najistotniejsze rzeczy tego wątku zostały poruszone. Mi potraktowanie (nielubianej przeze mnie) Róży z lekka po macoszemu nie przeszkodziło w zachwycie nad filmem. Bardziej niż na braku rozkapryszonej roślinki skupiłam się na świetnie przedstawionych relacjach dziewczynki i Pilota. 

Jeśli jeszcze nie widzieliście Małego Księcia, to raz-dwa, nadrabiać  😉 

 

Do następnego, 

Agnieszka Sajdak

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

aggi


Książkoholiczka od urodzenia, z głową pełna pomysłów i słomianym zapałem w pakiecie ;) Ale czytanie i pisanie to moje największe pasje, którym jestem wierna od zawsze - i mam nadzieję, że się to nigdy nie zmieni! Co czytam? Wszystko! Od ckliwych romansideł, poprzez obyczajówki i krwawe kryminały, na książkach psychologicznych, fantastyce i horrorach kończąc. Bardzo lubię tematykę kosmetyczną, ale również wszelkiego rodzaju DIY i urządzanie wnętrz: kocham zamęt związany ze zmianami w domu, i zawsze znajdę coś do poprawy :D
0
Would love your thoughts, please comment.x