„Mediatorka” E. Zdunek czyli booktour z Darią
Książkę „Mediatorka” Ewy Zdunek przeczytałam dzięki sympatycznej Darii prowadzącej świetnego bookstagrama. Szczerze powiedziawszy – dość długo zastanawiałam się jak ubrać w słowa moje wrażenia po przeczytaniu książki.
Jej autorka jest mediatorką, i choć po tytule można się od razu spodziewać, że w treści pojawią się nawiązania do tego zawodu, to opis książki nastawia nas na typową obyczajówkę:
Poruszająca, choć też życiowo zabawna historia mediatorki sądowej, która musi nie tylko pomagać innym w rozwiązywaniu problemów, ale przede wszystkim stawić czoło własnym…
I jeszcze dopisek pod tytułem: „Wszystkie smaki życia w jednym koktajlu emocji”…
„Mediatorka” – o fabule i moich wrażeniach
Dla mnie główna bohaterka „Mediatorki” jest tak płaską i denerwującą postacią, że niejednokrotnie miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Gdyby nie fakt, że jednak trochę interesuję się światem prawa, ustaw, to oczekując powieści typowo obyczajowej – pewnie walnęłabym książką o ścianę max w połowie. Całokształt ratują też postacie drugoplanowe, które przykuwają zdecydowanie więcej uwagi od wypranej z emocji i umiejętności logicznego działania naszej mediatorki. W pewnym momencie w książce pojawia się wątek mający nam (i bohaterce) wyjaśnić trudne relacje Marty z matką. Sprawa na tyle istotna, że większością ludzi porządnie by wstrząsnęła. A jak reaguje nasza „Mediatorka”? „Aha, ok” – tak można by podsumować jej reakcję i postawę po odkryciu prawdy.
Podobno ma powstać druga część „Mediatorki”. W sumie dobrze wiedzieć, będę się pilnować, by przez przypadek po nią nie sięgnąć.