Marcin Szczygielski Sanato
Na książkę Marcina Szczygielskiego Sanato trafiłem zupełnie przypadkiem w jednym z hipermarketów w atrakcyjnie niskiej cenie. Historia opisana na okładce przedstawiała się interesująco. Sama okładka także skusiła do zakupu. Większe obawy były w momencie, czy książka będzie warta wydanych pieniędzy, lub czy nie trafiłem na pozycję, która mnie znudzi, którą będę męczył dwa tygodnie, a w końcu odłożę na półkę, by wrócić do niej… Nigdy.
I powiem szczerze – nie zawiodłem się, ale przedstawmy fakty od samego początku.
Autor: Marcin Szczygielski
Tytuł: Sanato
Gatunek: horror
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Latarnik
Data wydania: maj 2014
Ale co to takiego? Czyli o fabule słów kilka
Jesień 1931 roku. Do luksusowego sanatorium w Zakopanem przyjeżdża młody niemiecki lekarz Matys Dresler ze swoją narzeczoną, a zarazem pacjentką Irą, która ma być dowodem na skuteczność jego rewolucyjnej metody leczenia gruźlicy zastrzykami z płynnego złota. Ośmioro pensjonariuszy wyraża zgodę na udział w eksperymentalnej kuracji – wśród nich jest także młoda mężatka Nina. Ryzykowna chryzoterapia początkowo wydaje się przynosić dobre wyniki. Przynajmniej do chwili, gdy w umysłach pacjentów nie zaczynają manifestować się przerażające efekty uboczne…
Książka według opisu, bazuje na autentycznych zapiskach Niny Ostrołęckiej. Czy tak jest, nie mnie to oceniać. Nie znalazłem jednakże żadnych informacji na ten temat, poza samym sanatorium. I faktycznie, od ponad dwudziestu lat jest tylko zrujnowanym miejscem, które prosi się o eksplorację. Nie oznacza to jednak, że autor mógł wymyślić historię na poczet powieści. Wszak to, co jest owiane tajemnicą, kusi do odkrycia.
Czy ten horror tak naprawdę jest horrorem?
Książka Sanato zaczyna się w miejscu, gdzie praktycznie w dalszej jej części się kończy. Czy autor chciał przedstawić w ten sposób grozę całej sytuacji? Z jednej strony to się udało, jednakże już na wstępie wiemy kto jest tym złym, przez co w trakcie późniejszej lektury od samego początku nie mamy do tej postaci zaufania. Ale… przejdźmy dalej.
Pierwsza połowa książki jest tak naprawdę opisem życia Niny w Sanatorium. Pobudka, śniadanie, leżakowanie, obiad, leżakowanie, kolacja. Sielanka. Rozmowa z lekarzem prowadzącym na temat jej zdrowia, oraz zdrowia jej męża, Adama. Niech nie zmyli czytelnika nuda w trakcie czytania kolejnych początkowych rozdziałów książki. Pomimo opisu codziennych czynności w sanatorium, czuć w tym wszystkim niepokój i narastające napięcie, do momentu, w którym otrzymujemy opis przeprowadzenia zabiegu wykonania odmy. A później jest już tylko lepiej.
Jak już wspomniałem z opisu książki, do sanatorium przyjeżdżają lekarz Matys Dresler, oraz jego żona Ira. Matys wybiera na ochotników osiem osób do przeprowadzenia eksperymentu wyleczenia gruźlicy płynnym złotem. Wśród grona tych szczęśliwców, znajduje się także Nina. Wraz z kolejnym zastrzykiem, cudowny eksperymentalny lek zaczyna przynosić również efekty uboczne.
Moje wrażenia po lekturze Sanato
Książka mnie jednak nie zawiodła. Osoby, które liczą na brudny, ciężki klimat dostaną to, czego będą chcieli. Nie brakuje także ostrzejszych, brutalniejszych opisów, charakterystycznych dla klimatu gore. Jedyną rzeczą, do której mógłbym mieć zastrzeżenia jest jej zakończenie. Liczyłem na coś bardziej zaskakującego.
Z tego co się orientuję, jeżeli chodzi o horrory, to w Polsce rzadko kto podejmuje się wyzwania napisania, czy nawet sfilmowania czegoś dobrego. Tym, którzy już podejmą się tego wyzwania, na ogół wychodzi tak jak z niektórymi polskimi komediami. Rzadko kiedy trafi się coś dobrego, a na ogół jest to szmira. A kto mi wymieni choć jednego polskiego pisarza, który dobrze sobie poradzi z budowaniem klimatu niepokoju, wprowadzając nas w stan, w którym poczujemy się jak po przedawkowaniu leku na ból głowy? W mojej opinii jak na razie Szczygielski i jego Sanato wychodzą na prowadzenie.
Pani jest myślącą kobietą, cenię takie przypadki i zawsze miałem pewien rodzaj słabości do tego typu przedstawicielek płci pięknej. Proszę jednak rozważnie z tej cechy korzystać, bo nadmiar wysiłku umysłowego w przypadku kobiet nieuchronnie prowadzi do zgorzknienia.
Do zobaczenia już wkrótce...
Dobrze napisane książki właśnie zostawiają taki niedosyty jaki miałam po tym tytule. Chwile grozy, niepewności, wątki psychologiczne. Cudowna, ale ciężka książka. Niesamowite, że słowa potrafią wprowadzić nas w taki stan, że zastanawiamy się czy nie powinniśmy wybrać sie na odwyk.