Bohemian Rhapsody – film
Rzadko chodzę do kina, bo od filmów zdecydowanie wolę seriale (no, chyba że to bajki to inna sprawa 😉 ). Tym razem jednak wybrałam się sama na seans, ponieważ na film Bohemian Rhapsody czekałam, odkąd usłyszałam, że powstaje. Starałam się nie czytać recenzji i nie nastawiać się, jednak od premiery ciągle natykałam się na opinie. Muszę przyznać, że skrajnie różne. Jedni się zachwycali, inni uważali, że film to dno i metr muły. Nie nastawiałam się jednak. Nie oczekiwałam też, że będzie to film biograficzny. Chciałam po prostu zobaczyć Ramiego Maleka jako Freddiego Mercurego. I nie zawiodłam się.
Zacznę może od tego, że już pierwsza scena wywołuje łzy. Kocham Queen i zawsze chciałam iść na koncert. Podczas seansu czułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie. Musze przyznać, że aktorzy zostali dobrani genialnie. Naprawdę zaskoczyło mnie to, jak trafnie odegrali swoje role. Głos Mercurego, koncert na stadionie, poznanie Jima. Twórcy nie pokazali Freddiego – całego życia muzyka – bo to niemożliwe. Liznęli zaledwie temat, pokazali, że ludzie go otaczający szkodzili mu. Że się pogubił, że był samotny. I że prawdziwi przyjaciele, jako jego rodzina, nigdy nie odchodzą. Film Bohemian Rhapsody ma piękny przekaz. Malekowi udało się oddać charyzmę Freddiego.
To nie jest tylko film o gwieździe rocka i jednej z najwspanialszych grup muzycznych. Myślę, że każdy wyciągnie z niego coś dla siebie, bez względu na to czy jest fanem Queen, czy nie. Żałuję, że trwał tak krótko. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się stworzyć kilku filmów i przedstawić całą historię zespołu, bo czuję pewien niedosyt. Chciałabym jeszcze.
Przyznam, że nie zdarzyło się jeszcze, abym poszła do kina i zastała pełną salę. Rzadko zdarza się, że miejsca są wykupione, szczególnie tyle dni po premierze. Na sali dużo było osób w wieku moich rodziców – co nie dziwi – w końcu to ich czasy. Wydawali się równie wzruszeni jak ja. Powiem Wam w tajemnicy, że kiedy wracałam do domu, płakałam w samochodzie. Nie mogłam się uspokoić. Freddie i jego historia przepełnione są smutkiem. Człowiek wielki został zniszczony przez tych, których uważał za najbliższych. I przez chorobę, która do tej pory zbiera żniwo na świecie, chociaż tak mało się o tym mówi. Myśl, że on nie żyje już tyle lat, wprawiła mnie w nastrój zadumy i refleksji.
Warto zobaczyć ten film. Przeżyć to. Wsłuchać się w jeden z największych głosów, jakie widział (a raczej słyszał) świat.
Pozdrawiam,
Dziś trochę nietypowo – po tym, jak Patrycja napisała, że była na filmie Bohemian Rhapsody to stwierdziłam, że też się wybiorę. Freddie Mercury jest jednym z niewielu artystów, o których powtarzam, iż cholernie żałuję, że urodziłam się za późno, by ich zobaczyć na żywo. Show must go on jest u mnie numerem jeden. Podziwiam Mercurego za to, że potrafił stworzyć tak piękny i wymowny utwór wiedząc, że zostały mu już nawet nie miesiące, lecz tygodnie lub dni życia.
Ogólnie to mogę się podpisać pod recenzją Pati rękami i nogami (zwłaszcza, jeśli chodzi o odtwórcę głównej roli), więc dodam jedynie kilka zdań o swoich wrażeniach.
(tak, wiem, że rysunkowi daleko do ideału, ale zaraz po powrocie z kina siadłam się wyżyć, choć od czasów gimnazjum ołówek biorę do ręki raz na sto lat 😆 )
Generalnie, jeśli chodzi o książki czy filmy – można powiedzieć, że jest ze mnie typowa „zimna suka” 😉 Nie wzrusza mnie najokrutniejsza zbrodnia, krzywda dzieci: po prostu mocno siedzi mi w głowie świadomość, że to tylko fikcja. Do tej pory było kilka wyjątków, które sprawiły (lub sprawiają, bo wracam do tych pozycji), że zakręciła mi się łezka w oku. Wzrusza mnie scena z Epoki lodowcowej, kiedy Maniek z ekipą oddają dzieciaka ojcu. Pocą mi się oczy, kiedy czytam Małą Księżniczkę. Przeżywam niektóre sceny z Korzeni i Zielonej mili. Ale na tym filmie: ryczałam jak bóbr dosłownie co kilka scen. Nie wiem, co takiego jest w tym filmie, ale cieszyłam się, że pierwszy raz w życiu użyłam w ramach testu fixera do makijażu, bo inaczej po wyjściu z seansu wyglądałabym jak panda 😛
Cóż dodać – 5 z plusem!
Ja na seans”Bohemian Rhapsody” udałam się trochę przez przypadek, trochę z ciekawości. Wcześniej znałam pobieżnie muzykę Queen, historię zespołu oraz Freddiego.Film ten jednak niesamowicie wzruszył mnie i zauroczył. Tym samym zainspirował mnie do szczegółowego i rzetelnego odkrywania nadzwyczajnych utworów oraz genezy zespołu,jak również postaci charyzmatycznego frontmana. Muszę przyznać, że w ciągu dwóch miesięcy od seansu, zainwestowałam w kilka albumów Queen,DVD koncertowe, przeczytałam 4 biografie(w tym 3 Freddiego), obejrzałam w sieci kilka dokumentów. Nieustannie kontempluję tą przepiękną muzykę, wzruszając się lirycznymi balladami i upajając rockowymi mocnymi rytmami. Różnorodność gatunkowa w tej sztuce(bo dla mnie muzyka Queen stanowi prawdziwą sztukę) jest powalająca a głos Freddiego to poezja i uczta dla uszu. Podziwiając koncerty, przyznaję, że LEGO wokal na żywo był jeszcze doskonalszy. On sam,to w moim odczuciu niezwykle wrażliwy,cudowny… Czytaj więcej »
Mnie od dawna fascynował Freddie, ale szczerze powiedziawszy – nawet nie wiedziałam, że powstaje film. Dopiero Pati na fb napisała, że była, to dzień później sama pobiegłam do kina 🙂