Książka: „Zakazane życzenie” Jessica Khoury
Hej!
Święta to dla wielu magiczny czas. Więc dziś o „magicznej” książce, choć nie związanej ze Świętami – stwierdziłam, że obecnie na blogach jest przesyt tych klimatów, więc wstawiam recenzję czegoś innego 🙂
O czym jest książka?
Moje wrażenia:
Opowieść rozwija się tak, jak lubię: nie ma jakiegoś nużącego wprowadzenia, tylko od razu coś się dzieje, a akcja rozwija się z każdą stroną. Istotne informacje, które pozwalają nam zorientować się w czasie i przestrzeni, gdzie rzecz ma miejsce, są wstawiane dyskretnie pomiędzy kolejnymi akapitami, w odpowiednich momentach, wśród głównych wątków.
Osobiście bardzo nie lubię książek, gdzie na „dzień dobry” jesteśmy zarzucani masą informacji, których natłok sprawia, że już stronę później połowy nie pamiętamy i w trakcie czytania albo zastanawiamy się „o co tu chodzi?”, albo zmuszeni jesteśmy zerkać na początek tomu.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, napisana jest lekkim i przystępnym językiem. Jednak jedna rzecz dość mocno razi i zwraca uwagę: w rozmowach bohaterów pojawia się sporo współczesnych nam zwrotów, jak chociażby młodzieżowe „ogarnij się”. W opowieści, która – w teorii – dzieje się tysiące lat temu takie sformułowania wydają się bardzo nie na miejscu. Nie mam dostępu do oryginalnego wydania, więc nie wiem, ile tu winy samej autorki, ile winy tłumacza; a może każde z nich dołożyło do tego swoją cegiełkę.
Oczywiście, że każda epoka miała swój codzienny język, który nie przetrwał w oficjalnych kronikach. Ale jeśli to współczesne słownictwo jest „winą” autorki, to przepuściła szansę na wykazanie się pomysłowością, pobawienie się w słowotwórstwo.
Ocena:
Do następnego!