Cześć!

Kasię poznajemy, gdy stojąc przy kuchennym blacie dzierży w dłoni tłuczek do mięsa. Właśnie w tej chwili przychodzi jej do głowy – skądinąd niecny plan – na zdobycie spadku bez konieczności rodzenia dziecka. Przecież to takie proste: Darek musi opuścić ten ziemski padół, oczywiście w sposób nie budzący najmniejszych podejrzeń, że ktoś mu w tym pomógł. Jako, że czas biegnie nieubłaganie Kasia krok po kroku obmyśla różne drogi na wykonanie swojego planu. Mało tego, wręcz bez wahania zaczyna wcielać je w życie! Nie wie jednak, że w głowie jej męża podobny plan narodził się już wcześniej. Oboje są zatem, nawet tego nie przypuszczając, zarazem łowcą jak i ofiarą. Ba! Jakby i tego było za mało: pojawia się trzeci gracz w walce o majątek po pani Klementynie.
Moje wrażenia:
Mimo morderczych zamiarów kobiety: Kasia od razu budzi sympatię czytelnika. Jest wesoła, lekko roztrzepana, ale też i bardzo inteligentna. Poznając bliżej zachowanie i charakter Darka, tym bardziej stajemy po stronie Katarzyny. Czytając książkę: co rusz uśmiechałam się pod nosem, a momentami wręcz płakałam. Bo niby proste, nieskomplikowane i precyzyjne plany obojga wciąż się sypią i zbierają żniwo nie do końca tam, gdzie miały to zrobić.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie, jest napisana prostym, współczesnym językiem. Wrażliwców mogą urazić niektóre słowa padające z ust bohaterów: ale cóż, tacy są ludzie. A dla mnie bohater ma być w odbiorze jak żywy człowiek, jakiego mogę gdzieś spotkać na swojej drodze, a nie sztucznym, ułożonym tworem, który na kilometr cuchnie plastikiem.
Ocena:

A mikroskopijny minusik daję za zakończenie – Alek wie czemu 😂