Od jakiegoś czasu bardzo sporadycznie sięgam po papierowe książki, e-booki całkowicie mną zawładnęły. Ale jak tylko przeczytałam zapowiedź tej książki, to wiedziałam, że muszę ją dorwać jak najszybciej, nie czekając, aż pojawi się wersja elektroniczna.
Autor: Petra Hülsmann
Tytuł: Szczęście dla zuchwałych
Gatunek: obyczajowa
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 512
Marie to czarna owca w rodzinie Ahrensów — prowadzi beztroskie życie, imprezując ze swoją współlokatorką, Hanną. Od czasu do czasu spotyka się z Samem, z którym tworzą coś na kształt luźnego związku na odległość. Tymczasem jej rodzina słynie od lat z produkcji żaglówek, jej ojciec i siostra zajmują się biznesem, z którym Marie nie chce mieć nic do czynienia. Wszystko staje na głowie, kiedy na jaw wychodzi choroba Christine, która do tej pory trzymała w rękach stery firmy. Marie nie dość, że musi zaopiekować się dziećmi siostry, to na dodatek ma zastąpić ją na stanowisku w rodzinnej stoczni.

Mimo że Marie może w pierwszej chwili wydawać się nieodpowiedzialną trzpiotką, to polubiłam ją od pierwszej strony. Jednak zdaję sobie sprawę, że jej początkowe zachowanie może na wstępie zrazić do jej osoby. Autorka prowadzi nas przez jej perypetie w przyjemny, wciągający sposób. Pomimo że pojawiający się już na samym początku motyw niechęci do nowego współpracownika, Daniela, jest raczej dość popularny, i można było się od razu spodziewać, jak się zakończy ten wątek, to mimo wszystko mi się podobał.
Hülsmann ma bardzo lekkie pióro, jej styl pisania od razu przypadł mi do gustu. Z reguły nie przepadam za pierwszoosobową narracją, tutaj jednak wcale mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Dzięki temu możemy łatwiej utożsamić się z główną bohaterką, razem z nią przeżywać kolejne wydarzenia. Choć w pierwszej chwili możemy mieć wrażenie, że historia oglądana oczami Marie będzie jak ona — humorystyczna i zwariowana, to kolejne karty książki szybko to weryfikują. Autorka niejako przypomina nam, że w naszym życiu zawsze może trafić się moment, w którym wszystko odwróci się o 180 stopni, a nasze plany i marzenia mogą odejść w siną dal w zderzeniu z codziennością. Sama się o tym przekonałam już kilkukrotnie, dlatego zawsze oprócz planu A: mam w zanadrzu plan B, C a czasem i D. Może to już i „lekka” przesada 😉 ale choćby drugą wersję wydarzeń zawsze warto brać pod uwagę.
Dla autorki także duży plus także za poruszenie ważnego tematu — raka i konieczności wykonywania regularnych badań. Mimo że coraz częściej o tym słyszymy, to nadal wiele przypadków wykrywanych jest zbyt późno. Być może lektura książki pozwoli uratować życie chociaż kilku osobom? Choćby jednej: to już dużo.
Czy Marie w końcu dorośnie i podoła wyzwaniom, jakie przed nią postawił los? O tym przekonajcie się już sami, a ja od siebie gorąco zachęcam do lektury!