Oprócz tego, że jestem książkoholikiem, to lubię też zasiąść przed kinowym (lub domowym) ekranem i coś obejrzeć. Z racji nadchodzących Świąt — w ostatni weekend mój wybór padł na Johna Wicka i opisywanego „Zmartwychwstałego”. Do Wicka w swoim czasie jeszcze powrócę, a w tym wpisie skupię się na wrażeniach po obejrzeniu tego dramatu biblijnego.
Fabuła filmu koncentruje się na opowieści o zmartwychwstaniu Jezusa. Na prośbę Piłata rzymski setnik Clavius rozpoczyna śledztwo w sprawie rzekomego zmartwychwstania oraz poszukiwania zaginionego ciała Jezusa z Nazaretu. Ma to powstrzymać powstanie, do którego w 40 dni po zmartwychwstaniu Chrystusa ma dojść w Jeruzalem.
Przyznam, że początek filmu w reżyserii Kevina Reynoldsa („Hrabia Monte Christo”, „Tristan i Izolda”) ogląda się całkiem dobrze. Sama próba zrobienia z filmu biblijnego filmu quasi historycznego z wątkiem kryminalnym: do pewnego momentu wyszła reżyserowi dość dobrze. Mamy tu mocno uproszczony wątek ukrzyżowania Chrystusa. Pojawia się motyw prośby Żydów, by zapieczętować grób przed próbą kradzieży, także mamy samą zagadkę typu „grób zapieczętowany, wartownicy na straży, a ciała nie ma”. Do momentu, kiedy Clavius (grany przez Josepha Fiennesa, znanego m.in. z filmu „Zakochany Szekspir”) odkrywa, co tak naprawdę się wydarzyło, ogląda się „Zmartwychwstałego” całkiem przyjemnie.
Zdarzały się jednak takie elementy w tym filmie, które w mojej ocenie potraktowano kompletnie po łebkach. Przykładem niech będzie tu cud dokonany przez Jezusa, jakim było uzdrowienie trędowatego. Sama scena, w której to trędowaty zostaje uleczony, otrzymuje kawałek ryby, po czym odchodzi: naprawdę, nie można było włączyć do sceny statystów, którzy zachwycaliby się uzdrowieniem człowieka, jak też i sam „uzdrowiony” nie mógł cieszyć się z tego, co otrzymał?
Podsumowując, „Zmartwychwstałego” ogląda się dobrze. Nie jest to jakieś wybitne kino, brakuje mu „brutalności”, jaką uraczyła nas „Pasja”, co z pewnością może wyjść niektórym odbiorcom na plus. Drobne niedociągnięcia sprawiają, że film można obejrzeć na raz, jako lekkie kino z zabarwieniem historyczno-biblijnym.
Moja ocena: 6 / 10