Cześć!
Z serią „Mistrzowie horroru” kontakt mam po raz kolejny. Nie zawiodłem się i tym razem…
„Pelts” to jeden z tych filmów, w trakcie których zastanawiasz się „co ja ku*wa oglądam?” a potem rozsiadasz się wygodniej i pociągasz kolejny łyk browara…
O czym jest film Pelt (Mistrzowie Horroru):
Zakochany do szaleństwa w striptizerce właściciel zakładu obróbki skór (w rolę wciela się nie kto inny jak sam Meatloaf His name was Robert Paulsen) wchodzi w posiadanie magicznych skór… szopów praczy.
Jak widać w uniwersum tego filmu są to bardzo, baaardzo cenne futra. Dlatego nasz główny bohater postanawia zrobić z nich odzienie, dzięki któremu zdobędzie sławę i pieniądze. Zamiast sławy będzie krew, flaki, dużo gołych cycków i malownicze samookaleczanie narzędziami krawieckimi. Dodam jeszcze, że reżyserem jest sam Dario Argento ??
Czy komukolwiek lubującemu się w kinie klasy „Z” potrzeba więcej?
Moja opinia:
Film jest solidnie popie*dolony…
Szopy pracze, które okazują się strażnikami prastarego, zniszczonego miasta, w którym to prawdopodobnie były czczone jako bóstwa to jeszcze ch*j… Sceny, w których ludzie po kontakcie z futerkiem szopów zaczynają odpie*dalać chore akcje w stylu zaszywania sobie oczu, nosa i ust lub wkładania twarzy we wnyki na niedźwiedzie – spoko… Najbardziej creepy jest jednak muzyka. Kiedy oglądamy sceny niepokojącego i lekko erotycznego zachwytu postaci nad tytułowymi futrami, możemy usłyszeć muzykę przypominającą śpiewy małych, uduchowionych szopich aniołków.
Ocena:
Moja ocena dla normalnych ludzi to: 2. Film jest głupi. Fabuła zj*ebana. Efekty nie powalają. Montażystę wy*ebałbym z roboty. Straszne gówno.
Moja ocena dla chorych zwyroli radośnie taplających się w szambie kinematografii:
Wiadomo, że 5! Film jest przaśnie posrany, hektolitry krwi i flaków. No i sam temat! Magiczne szopy wywierające krwawą zemstę na ludziach! Ląduje w tym samym worku, co „Zombeavers” czy „Sharktopus”!
Reasumując: 2+5=7; 7/2= mocne 3