Pi (1998)
Długo zbierałem się do kolejnej recenzji, ale najzwyczajniej w świecie nie było czasu. W całym pędzie życia nie miałem również czasu oglądać nic nowego, gdyż ze zmęczenia zasypiałem na kanapie przy oglądaniu 40 minutowego odcinka serialu. Ale wracam do żywych i dzisiaj proponuję powrót wspomnieniami do filmu, który ma już 18 lat, a jego pełnoletność nie zmienia faktu, że obraz ten jest wyjątkowy.
Ale może zacznę od tego kto wyreżyserował ten film. Nie kto inny jak Darren Aronofsky, twórca Czarnego łabędzia (2010) czy kultowego i niepowtarzalnego filmu Requiem dla snu (2000). Takie pozycje mówią o reżyserze sporo, a Pi było jeszcze wcześniej. Jest to film dzięki któremu Aronofsky został zauważony
Pi jest filmem legendą. I nie mówimy tu o życiu pi… Zrealizowany w czerni i bieli intryguje swoją tajemniczością oraz swoistym charakterem. Film opowiada o genialnym matematyku, który zafascynowany jest kodami, które dostrzega w każdym aspekcie życia. Główny bohater Max Cohen doszukuje się chociażby wzoru Fibonacciego w kawie z mlekiem czy liściach. Przelicza wartości giełdowe, za pomocą ciągów liczb związanych z cyfrą pi. Zafascynowany jest numerologią i przelicza świętą księgę żydów przy pomocy podstawiania cyfr. Dodatkowo prowadzi rozmowy ze starym profesorem, który prowadził kiedyś podobne obliczenia. Cohen zamyka się w sobie, miewa paranoje i potęgują się jego bóle głowy, które prowadzą do tego, że czuje się śledzony a w końcu popycha go do kontaktu głowy z wiertarką. Każdy nazwałby to schizofrenią…
Czy film jest łatwy? Nie. Czy jest miły i przyjemny? Nie. Czarno biały obraz jest niepokojący i momentami boli w oczy, a drażniące dźwięki powodują nieprzyjemne ciarki. Najbardziej zapierają dech sceny w których kamera przymocowana do samego bohatera, urealnia obraz i wprowadza kolejne elementy nerwowości. Ale jest to zabieg zdecydowanie celowy, który pozwala wejść w świat genialnego i irracjonalnego świata Cohena.
Czy film ma przesłanie? Można dostrzec w tym filmie poszukiwanie pierwiastka większego od nas samych. Cohen przez cały film chce udowodnić, że coś lub ktoś steruje tym światem, że jest jakiś wzór i cel. Oprócz tego pokazuje odosobnienie i niezrozumienie tak powszechne w naszym życiu. Tak samo proces autodestrukcji oraz popadania w obłęd. Film roztacza swoistą aurę, która pozwala bardziej czuć odczucia bohatera, niż rozmyślać nad sensem samego obrazu. Osobiście polecam każdemu, kto chce zobaczyć coś innego niż hollywoodzkie superprodukcje.
czarny piątek
Zapomniałem dodać ocenę. Jak dla mnie 5 gwiazdek 🙂