Listopad rozpoczęty. Przyznam, że to mój ukochany miesiąc w całym roku, zapewne dlatego, że nikt inny go nie lubi. A jaki jest Wasz ulubiony miesiąc?
Autor: A.M
Chaudière A. Caligo
Chaudière A. Caligo
p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120%; An
Tytuł: Na jej rozkazy
Gatunek: obyczajowe, romans
Wydawnictwo: Czarna kawa
Liczba stron: 272
O czym jest książka?
Kocham to pytanie, naprawdę. A tak na serio, to nie jest powieść w stylu Grey’a, chociaż jest z nim porównywana. To coś więcej niż seks, coś więcej niż poddaństwo i dominacja.
Moje wrażenia:
Przyznam, że skutecznie i na dość długi czas zniechęciło mnie porównanie tej powieści do Grey’a. Schemat niby ten sam: zestawienie bohaterów z dwóch różnych światów, ostry seks, kontrola i tak dalej. Nie jestem fanką Christiana i Anastasi, chociaż książki przeczytałam. Za to mogę nazwać siebie wielbicielem Rose i Fanny. Porównania do „Pięćdziesięciu twarzy…” uważam za chybione i chociaż występują podobieństwa, o których wspomniałam, to jednak „Na jej rozkazy” jest tekstem o wiele lepszym, dopracowanym, z mocniej zarysowanymi bohaterkami, ze świetną fabułą, ciekawym seksem (a nie tym czymś, co serwowała James). W ogóle sceny erotyczne są doskonałe, nie śmieszne, ani nie żenujące. Autorki świetnie to przedstawiły, nie uciekając się do wulgaryzmów ani przesady.
„Na jej rozkazy” wciąga, jest jak narkotyk. To jedna z tych książek, od której nie da się oderwać. „Jeszcze jeden rozdział…”, aż się nie skończy. Rzadko się zdarza taka historia, która by mnie fascynowała na tyle, by się tak w nią wgłębić.
Oczywiście irytowała mnie jak jasna cholera. Nie jestem typem kobiety, która mogłaby trwać w takim związku. Dla mnie praktyki BDSM na podstawie umowy byłyby nie do przyjęcia. Nie mogłabym być ani Rosalie, ani tym bardziej Fanny. Dlatego wściekałam się i czytałam dalej, ciekawa, z wypiekami na twarzy. Jednak! Muszę zwrócić na to uwagę, znów porównując „Na jej rozkazy” do Grey’a, Fanny absolutnie nie jest takim typem kobiety jak Anastasia. Dzięki Bogu, bo Ana to wiecznie jęcząca buła, która nie posiada swojego zdania. Fanny za to ma pazur, charakter, jest świetna. Dlatego tak podobało mi się zakończenie pierwszego tomu. Nie dość, że zaciekawia na tyle, że chce się sięgnąć (już, teraz!) po kolejną część, to jeszcze pokazuje, że Fanny to nie pierwsza lepsza, którą można pomiatać.
Brawa dla Autorek za świetnie skrojone postaci. Podoba mi się zmienna perspektywa – raz narrację prowadzi Fanny, raz Rose. Dzięki temu możemy poznać sytuacje z dwóch różnych punktów widzenia. Mamy też wgląd w uczucia bohaterek.
I, wbrew pozorom, nie jest to tylko erotyczny romans. Z tej historii wyłaniają się dwie kobiety, obie nieco zagubione, może nieszczęśliwe, na pewno zranione. Poszukujące swojego miejsca w życiu. To kobiety z krwi i kości, które mają wady i zalety, dobre i złe dni, przeszłość. Teraźniejszość. Pytaniem pozostaje: czy mają wspólną przyszłość?