Cześć!
Coraz wyższe temperatury i słońce zachęcają do spacerów i dłuższego przebywania na zewnątrz: ale przecież prawdziwy książkoholik znajdzie czas na czytanie niezależnie od pogody i pory roku, prawda?
Autor: Bartłomiej Basiura
Tytuł: „Uczeń Carpzova”
p { margin-bottom: 0.25cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); line-height: 120%; }p.western { font-family: „Liberation Serif”, „Times New Roman”, serif; font-size: 12pt; }p.cjk { font-family: „Droid Sans Fallback”; font-size: 12pt; }p.ctl { font-family: „FreeSans”; font-size: 12pt; }a:link {
Gatunek: Thriller/Kryminał
Wydawnictwo: ARTeria – Centrum Kultury i Promocji w Ornontowicach
Liczba stron: 286
O czym jest książka?
Uczeń Carpzova chce zasiać strach, jego misja polega na mordowaniu. Tylko on wie, gdzie zaatakuje, tylko on wie, kto następny utonie w krwi.
Moje wrażenia:
„Uczeń Carpzova” to druga część trylogii o policjantce Marii Kozielskiej. Akcja powieści rozgrywa się na Śląsku – w Mysłowicach (moim rodzinnym mieście), Gliwicach, Katowicach i traktuje o mordercy, który w bestialski sposób, używając tortur, opisanych w książce niemieckiego prawnika Benedicta Carpzova, zabija ludzi. Piekielnie inteligentny i czarujący morderca ma plan doskonały, który realizuje z lodowatą precyzją.
W tekście pojawia się kilka wątków. Pozornie ze sobą niezwiązane, w miarę rozwoju akcji łączą się w logiczną, spójną całość. Poznajemy więc nie tylko Marię, ale także jej współpracownika Huberta, grubasa z problemami prywatnymi; Mateusza, który został oskarżony o posiadanie narkotyków, a który może pomóc w złapaniu mordercy; premiera Adama, który wydaje się być zainteresowany tylko polityką…
Muszę przyznać, że książka wciągnęła mnie i zainteresowała, mimo niedociągnięć. Nie wiem, czy Autor kiedykolwiek był w Mysłowicach, ale zdania: „Znajdował się w centrum zatłoczonego miasta. Wszędzie przepychali się wiecznie zagonieni ludzie, którzy nie zważając na jakiekolwiek przeszkody, śpieszyli się do swoich domów po ciężkim dniu pracy.” są co najmniej na wyrost. Mysłowice to dość spokojne miasto (wiem, bo stamtąd pochodzę, jak już wspominałam). Niewiele ma wspólnego z wielkimi aglomeracjami, nikt się raczej nie przepycha, a o zatłoczeniu nie ma mowy. Na początku dialogi były sztywne i drewniane, co niewytrwałych czytelników może zniechęcić. Znalazłam dość sporo błędów na poziomie tekstu, Autor mieszał czasy, źle stawiał przecinki, błędnie zapisywał słowa. Miejscami używał dość śmiesznych sformułowań, np. „był cały czerwony na swojej pyzatej buzi” – w odniesieniu do policjanta brzmi to komicznie i nieodpowiednio.
Świetnie oceniam wątek tortur i ciekawostki historyczne dotyczące tego typu działań. Autor doskonale zobrazował bohaterów, co jest plusem. Każdy ma charakter, odznacza się pewnymi cechami i postępuje według światopoglądu.
Jeżeli chodzi o zakończenie, to chociaż wszystkie wątki zostały zamknięte, to jednak niektóre sytuacje były przedstawione zbyt idealistycznie. Miejscami Autor ociera się o banał, co niestety psuje odbiór całości. Książce potrzebna jest porządna redakcja, która wykorzeniłaby z niego wszystkie naiwne, zbyt górnolotne sformułowania. Pewne zdarzenia (jak dopuszczenie Mateusza do akt sprawy) wydają się być nieprawdopodobne. Przy takiego typu książkach każda scena musi zostać odpowiednio przemyślana i skonfrontowana z rzeczywistością.
Pomimo błędów „Uczeń Carpzova” to lektura ciekawa, wciągająca, zaskakująca. Intryga jest skonstruowana poprawnie, język całkiem dobry. Styl mógłby być lepszy – jeżeli Autor będzie pracować, kolejne jego książki mogą być świetne, ponieważ posiada pomysły, a bohaterowie nie są papierowi i drętwi. Przez całą powieść coś się dzieje, czytelnik nie nudzi się, a to naprawdę plus. Dla wielbicieli kryminałów, jeżeli przymkną oko na pewne niedociągnięcia, będzie to prawdziwa uczta czytelnicza.
Pozdro!