Hej!
Z reguły nie wciągam się w seriale. Wyjątek stanowią te typowo kryminalno-sensacyjne, zwłaszcza, jeśli przedstawiono w nich sporo szczegółów na temat pracy w laboratorium. Takie moje małe, niespełnione marzenie – zostać śledczym lub pracować własnie w laboratorium.
Twórca: Anthony E. Zuiker
Tytuł: CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas
Gatunek: kryminalne, sensacja
Liczba serii/odcinków: 15/335
O czym jest serial?
Serial (podobnie jak jego spin-off’y: Miami i NY) opowiada o pracy śledczych z laboratorium kryminalistycznego: zarówno laborantów, jak i pracowników terenowych. Fabuła jest prosta, powtarzalna: wręcz odmóżdżająca 😂
Moje wrażenia:
Po pierwsze: uwielbiam kawałek z czołówki 🔝! Moja przygoda z serialem zaczęła się dawno temu, kiedy telewizyjna Dwójka zaczęła późnym wtorkowym (lub poniedziałkowym?) wieczorem emitować serial: pełen dosłownie pokazywanych obrzydliwości, flaków, krwi itp. Tak, byłam zdecydowanie za młoda na niego, ale zawsze byłam dojrzalsza od rówieśników, w szkole czytałam książki przeznaczone dla osób z 3-4 klas wyżej (albo i takie dla dorosłych – ach, te podkradane Harlequiny), więc udało mi się wymóc na matce pozwolenie na oglądanie LV 😂
Schemat odcinka jest zawsze taki sam: zbrodnia -> śledztwo -> najoczywistszy z podejrzanych okazuje się zbrodniarzem -> po krótkiej wymianie zdań przyznaje się do winy. Pomiędzy tym stałym schematem poznajemy specyfikę danego miasta, przewijają się nowe postacie, pokazane są szczegóły pracy w laboratorium. Ot, taki nieskomplikowany serial na rozluźnienie, nic wymagającego większego skupienia czy główkowania. Mimo banalności fabuły i oczywistych rozwiązań serial zyskał rzesze fanów, powstały w sumie 3 spin-off’y. O ile NY i Miami również oglądam namiętnie, to najnowszy, Cyber, jakoś nie przypadł mi do gustu.
CSI: Las Vegas pokochałam od pierwszego odcinka, zafascynowały mnie te wszystkie „czary” dziejące się w laboratorium. Niebagatelny wpływ na moja fascynację serialem miała postać Grissoma: kolejne sezony, gdzie go zabrakło, oglądałam już mniej chętnie, ale nadal byłam wiernym widzem. Co prawda po przesiadce z Dwójki na kanały z satelity już nie zawsze oglądałam po kolei, to główny wątek, łączący poszczególne sezony, jest na tyle luźny i rozwleczony, że spokojnie można skakać pomiędzy odcinkami/sezonami, czy wręcz traktować dany odcinek jak pojedynczy, krótki filmik. To, co może komuś wydawać się w tych seriach obrzydliwe, dla mnie jest plusem: dokładne pokazywanie szczegółów, pozwolenie widzowi na zajrzenie za kulisy pracy podczas śledztwa i zapoznanie z różnymi technikami, maszynami wspierającymi laborantów.
Nie jest to serial dla widza wymagającego trzymania w napięciu, oczekującego zaskoczenia czy nagłych zwrotów akcji, ale mimo wszystko nie uważam tych setek godzin, które na niego poświeciłam, za stracone.
Ocena:
Osobiście dałabym 5 z plusem, ale wiem, że można do paru rzeczy się przyczepić, więc pozostanę przy 4.