Do sięgnięcia po „Piękne oszustwo” skusił mnie jej opis: zaintrygował i zachęcił, by zapoznać się z książką bliżej.
Pięć lat po niewyjaśnionym jak dotąd morderstwie księcia Juana Borgii, syna papieża Aleksandra, pojawia się nowy trop. W Imoli na północy Włoch przy zwłokach zabitej kobiety znaleziono amulet, który należał kiedyś do Juana.
Jednak treść nie do końca przypadła mi do gustu. Zdecydowanie (zbyt) ciężko było dokończyć tę powieść.
Trzy wielkie postaci: Machiavelli, da Vinci, Borgia. Tajemnica, ważenie się losów zachodniej cywilizacji, morderstwa. Brzmiało smakowicie, jednak niestety książka mnie niesamowicie rozczarowała. Nuuuuudy! Wręcz zmuszałam się, żeby czytać ją dalej. Niby cały czas coś się dzieje, ale z kart historii wyzierają postacie płaskie, nijakie, zbyt bezbarwne, żeby się nimi przejmować i je zapamiętać.
Styl autora również nie ułatwia sytuacji. Nie umiałam się skupić na niektórych zdaniach, miejscami zdecydowanie zbyt skomplikowanymi. Ich złożoność sprawiała, że czasami nie rozumiałam, co czytam i musiałam cofać się o kilka linijek. Mój odbiór tej pozycji jest zdecydowanie negatywny. Nie miałam ochoty sięgać po nią i zostawiłam ją w połowie, przyznaję się do tego bez bicia. Wbrew temu, co zapowiadał opis okazało się, że to zupełnie nie mój typ, nie moja bajka.
Trochę szkoda, ponieważ ta sama opowieść, napisana zupełnie inaczej, mogłaby stać się interesującym, wciągającym thrillerem z ciekawą historią w tle! A tak jest to nudna, i to kluczowe słowo, wolno rozwijająca się książka, której zdecydowanie nie polecam!
I, nawiązując jeszcze do tytułu, powiem, że to było oszustwo, ale na pewno nie piękne.