Jako że miałam w domu jeszcze jedną książkę Nory (op poprzedniej TUTAJ), skusiłam się i również ją przeczytałam. Jej powieści łyka się w kilka godzin, z jednej strony szkoda, z drugiej to fajne. Lubicie szybko czytać czy wolicie delektować się lekturą?
Autor: Nora Roberts
Tytuł: Czarne wzgórza
Gatunek: romans, obyczaj
Wydawnictwo: Świat książki
Liczba stron: 496
Tym razem bohaterką powieści jest Lil oraz Coop, którzy znają się od jedenastego roku życia i są najlepszymi przyjaciółmi. Byli razem, ale w końcu ich drogi się rozeszły — Coop pojechał do Nowego Jorku, gdzie był policjantem, a później prywatnym detektywem. Lil została w Dakocie Południowej i spełniała marzenie o rezerwacie przyrody. Oboje ciężko pracowali na to, by poznać siebie i zrozumieć, kim są. Kiedy Coop wraca do Dakoty, by pomóc dziadkom, spotyka się z Lil. Dawne uczucie, a jakże, rozpala się na nowo, jednak kobieta nie chce znów zostać skrzywdzona.

Oprócz wątku miłosnego mamy również wątek człowieka, który uważa, że trzymanie zwierząt w klatkach jest sprzeczne z naturą i że Lil, która ma w sobie indiańską krew, zdradziła swoich przodków. Mężczyzna zaczyna polować… na zwierzęta i ludzi. I na Lil.
I tym razem się nie zawiodłam, ponieważ Nora jak nikt inny potrafi łączyć obyczaj z romansem, kryminał z powieścią przygodową. Jest tutaj wszystko, czego oczekuję od lektury, która ma mnie odprężyć, zadowolić i zrelaksować. Wiadomo, że wszystko dobrze się skończy (czy na pewno?), jednak odkrywanie, w jaki sposób do tego dojdzie, jest fascynujące.
Po raz kolejny u Nory pojawia się wątek szczęśliwej rodziny (choć tylko u Lil, nie u Coopa), przyjaźni, która trwa i jest oparciem w trudnych chwilach oraz miłości, która nie mija. To takie piękne (ach, te kobiece wzruszenia), bo czasami chcę się poczuć w taki właśnie sposób. No i znów pojawiają się bohaterowie drugiego planu, którym mocno się kibicuje. Aż chciałoby się poznać również ich historię!
